top of page

NC 500

aga1498

Zaktualizowano: 5 sie 2024

North Coast 500 miles to widokowa trasa wokół Szkocji północnej - lokalna atrakcja, która ma nawet własną aplikację  ( aplikacja ciekawa, ale ma  problem z koordynatami zaznaczonych miejsc 🤷‍♀️). Zaplanowaliśmy na jej przejechanie około tygodnia, ale kto to wie jak wyjdzie😜

Pierwsza niespodzianka trasy to Applecross -wjazd  na 2053 stóp z wieloma serpentynami kształtu spinki do włosów. Ale co to dla nas❣️ po Kotorze w Czarnogórze żadne serpentyny nie są straszne. Mimo poniższych ostrzeżeń pojechaliśmy!

Widoki przepiękne, po horyzont pustka… no może kilkunastu motocyklistów i kilku rowerzystów po drodze minęliśmy - szacun❣️


Na nocleg zatrzymalismy się w środku niczego. Wiało okrutnie, więc szukaliśmy jakiejś niecki. Wieczorem wiatr ucichł, przewalił sie deszcz i zapanowała zupełna cisza….


Za nami rozliczne wodospady, plaże (a nawet pola golfowe przy plażach). I tu mała uwaga. Plaż maja mało, są krótkie, ale szerokie. No i okropnie zimne. Ale i tak ludzie z nich korzystają i to nie tylko na spacery. Kąpią sie, pływają na SUPach i żaglówkach. Nawet w deszczu…


Zdarzyło się tez kilka ogrodów. Na czoło wysunął się ogród botaniczny w Poolewe. Feria barw kwitnących kwiatów oscylowała miedzy różami a fioletami, drzewa i krzewy z różnych zakątków świata. Nawet trzy kolory buraków 😱. Może jakby Zaleś dostał na talerzu żółte lub białe buraki, to nawet by zjadł 🤔


Pierwszy kemping na naszej trasie zaliczyliśmy w Ullapool gdzie najpierw odwiedziliśmy znany bar seafoodowy. Wrap ze smażoną rybą dorszowatą, sałatą i majonezem podbił mój żołądek. Langustynki z grilla i zupa rybna przypadła do gustu Zalesiowi. Zostaliśmy to na noc, bo jeden z pubow przy nadmorskim deptaku zapowiadał muzykę na żywo. Fajnie ze zostaliśmy, koleś który grał na czymś w rodzaju szkockiego akordeonu był niesamowity….


Kolejny dzień, kolejne spacery - tym razem do jaskiń! Jakieś 2,5h marszu, głównie doliną w której uszy bolały od ciszy…

Oprócz wspomnianych powyżej  Bone caves


Mamy też za sobą Smoo caves z długim spacerem na brzeg pięknego klifu


A po drodze zameczek Ardverck castle położony na malowniczej, maleńkiej prawie wysepce


Na nocleg znaleźliśmy miejsce na wysokim klifie nas piaszczysta plaza. Wydawało nam sie, że skoro stoją tam już dwa kampery, to się nie zmieścimy. Okazało się że zmieściliśmy się i my i jeszcze dwa inne samochody. I byłoby bajecznie gdyby nie upierdliwe, maleńkie zmory - midges- takie jeszcze mniejsze meszki. Mamy preparat, który całkiem nieźle  chroni przed ich ugryzieniami. Niestety ich ilośc jest tak ogromna, ze po prostu wlatują do oczu, buzi, nosa… trudno to wytrzymać! Dlatego należy nabyć siatkę na głowę. Gryzą nawet pomiędzy włosami! Masakra! Ale na szczęście atakują tylko o zmroku i o poranku. I nie dają rady latać w silnym wietrze. I w deszczu!


Następny poranek był tak ciepły ( w wymiarze dotychczasowych doświadczeń temperaturowych) i na tyle wietrzny ( midges nie latały) że poszliśmy na plażę. Nawet w koszulce z krótkimi rękawami. I nawet stopy wsadziliśmy do wody❣️


A potem widoki, widoki, widoki….


Ruiny kościółków, cmentarzyki… wszystko zabezpieczone tak, żeby owce nie właziły, a człowiek, żeby mógł wleźć


I tak dotarliśmy do Thurso - niezbyt ciekawego miejsca, dość ponurego, ale z pozostałością kościoła i starego cmentarza, z ciekawą latarnią morską- połączoną z domem mieszkalnym ( nie jest to typowe rozwiazanie) i miejskimi uprawami warzyw. A czemu tam sie zatrzymalismy? Bo to zaraz koło Scrabster - Nothline Ferry Terminal - z którego płyniemy na Orkady❣️


19 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


Post: Blog2_Post
bottom of page