Piękny akcent na koniec marokańskiej części naszych wakacji. Zgodnie ze wskazówkami Sandry staraliśmy się dotrzeć do miasta wcześnie rano, żeby zobaczyć jak się ta niebiańska Medina budzi się do życia. Tak bardzo rano to nam się nie udało, bo spaliśmy na kempingu w górach niecałą godzinę drogi od miasta. Budzik zadzwonił o 7.00, ale zanim zwinęliśmy majdan i pożegnaliśmy się z kotem, który towarzyszył nam na zupełnie pustym kempingu, to trochę czasu zeszło. Przeuroczy wlaściciel i jego żona za wczasu otworzyli nam rano bramę…. To był nasz ostatni nocleg w Maroko…
Camping Menzah Bellota of Solidarity and Ecological Tourism https://park4night.com/lieu/111671/
Do Chefchaouen dotarliśmy kolo 8.30. Medina zupełnie pusta, prawie wszystkie kramy pozamykane i wszechobecny błękit ścian. Taki sobie ludzie tu żyjący wymyślili sposób na przyciągnięcie turystów. Co roku odmalowują domy, żeby miały świeży i dość intensywny kolor. Widać, ze zwyczaj ten wyszedł tez poza Medinę, co nadaje całemu miasteczku przyjemny charakter.
Chcąc nie chcąc człowiek zwalnia w takim otoczeniu. A jak zwolni, to chętnie siądzie na kawę i śniadanie tuż przed piękną, warowną kazbą.
A potem dalej i dalej i coraz bardziej niebiesko…
Spotkaliśmy po drodze około 10 letniego chłopca, który zaproponował, że zrobi nam zdjęcie. Zrobił całą sesję😊 widać, że doświadczony w materii zarówno fotograficznej jak i relacji damsko-męskich 😜
Co ciekawe minęliśmy tylko jeden meczet! I wszystkie ulice i place schludne i pozamiatane!
Comentários